• Ten film jest moją osobistą historią. Byliśmy na IV roku reżyserii filmu dokumentalnego, mieszkaliśmy w akademiku i wiedliśmy typowe życie studenta, gdy niespodziewanie wdarł się w nie Majdan, który zapoczątkował zmiany nie tylko dla nas, lecz dla Ukrainy i dla świata. Od początku zajęłyśmy się dokumentowaniem zachodzących wydarzeń, zarówno z obowiązku dokumentalisty, jak i w poczuciu doniosłości tego, co się tam odbywa. Życie przeniosło się na Majdan, na którym spędzałyśmy dnie i noce z kamerą.


  • W miarę przybywania materiału dokumentalnego coraz silniej odczuwałam dwoistość swojej roli: z jednej strony byłam reżyserem, zainteresowanym powstaniem wiarygodnego i interesującego dokumentu, z drugiej zaś uczestnikiem zdarzeń, w których chciałam brać wciąż większy i pełniejszy udział.


  • Poszukiwałyśmy centralnej postaci do naszego filmu. Bohatera, który poprowadziłby nas wpierw przez roztańczony, potem już walczący Majdan ku jakiejś nowej, tworzącej się na naszych oczach rzeczywistości. Spostrzegłam, że Liuba coraz częściej kieruje oko kamery na mnie i choć byłam tym skrępowana, pozwoliłam jej na to jako swojej przyjaciółce. W ten sposób stałam się bohaterką filmu, nie przestając go reżyserować. A scenariusz w poważnej części pisało życie.


  • Na Majdanie spotkałam swojego ukochanego, dziennikarza.


  • Tu wraz ze zgromadzonymi współobywatelami przeżywałam ogromne nadzieje, zgaszone wkrótce przez brutalność władzy i sił specjalnych, wynikłe z tego rozczarowanie, oburzenie i bunt, wyrażony paleniem opon i rzucaniem koktajli Mołotowa. Częstokroć zapominałam wtedy o kamerze i rzucałam się w wir wydarzeń. Chciałam po prostu być i walczyć. Gdy nastało zwycięstwo, krwawo okupione życiem „Niebiańskiej Sotni”, zapanowała euforia i okres wprowadzania rewolucyjnych reform, także na naszym uniwersytecie.


  • Wkrótce stłumiła je aneksja Krymu i zbrojny konflikt na wschodzie kraju. Mój chłopak jeździł tam, by bezpośrednio relacjonować wydarzenia. Pewnego razu zgodził się, aczkolwiek niechętnie, zabrać mnie ze sobą. Tak znalazłam się w opanowanym przez separatystów Doniecku. Panujący tam nastrój przepełniała nienawiść, podejrzliwość i agresja.


  • Filmowanie było równoznaczne ze szpiegostwem, nawiązanie dialogu okazało się całkowicie niemożliwe.


  • Aby znów znaleźć się w środowisku ludzi podzielających moje poglądy, zdecydowałam się na dość ryzykowny wypad na posterunek wojskowy, znajdujący się pod ostrzałem sił separatystów. Pozostawałam tam około tygodnia, dzieląc życie żołnierza z niedawnymi przeciwnikami z Majdanu, walczącymi obecnie o jedność i niepodzielność Ukrainy.


  • W trosce o moje bezpieczeństwo postanowiono odesłać mnie do Doniecka. Nie dotarłam tam jednak. Wydana przez wiozącego mnie taksówkarza w ręce separatystów trafiłam do niewoli, gdzie z podejrzeniem o szpiegostwo przeżyłam wielogodzinne przesłuchania, izolację oraz grożenie torturami i śmiercią.


  • Gdy w końcu zostałam uwolniona, mój chłopak witał mnie na dworcu ze łzami w oczach. Potem przez trzy miesiące nie pozwalał mi opuszczać Kijowa. Gdy jednak walki się nasilały i zaczęły docierać do mnie wiadomości o śmierci znajomych, coraz bardziej czułam, że to jest także moja wojna. Chciałam tam być, widzieć i utrwalać kamerą to, co się naprawdę dzieje.


  • Po usilnych staraniach zostałam przez znajomego zabrana do wsi Pisky, jednego z najgorętszych punktów na mapie obwodu donieckiego w pobliżu lotniska, o które toczyły się zacięte walki.


  • Miałam tam okazję przekonać się, że żołnierze „Prawego Sektora” nie są, jak przedstawia ich rosyjska propaganda, faszystami, skrajnymi nacjonalistami, krwiożerczymi bestiami i dzieciobójcami, lecz zwyczajnymi chłopakami, którym los i przyszłość Ukrainy nie są obojętne.


  • Znajdując się pod ostrzałem, wykonując zwiad na lotnisko w Doniecku, wyglądające jak dekoracje do filmu grozy, przemieszczając się czołgiem w sytuacji realnego zagrożenia życia, patrolując okolicę z byłej wieży kopalnianej w warunkach nocnego ostrzału i przenikliwego chłodu, doznałam poczucia braterstwa i pokrewieństwa dusz z tymi ludźmi, kilku z których miało wkrótce nie żyć.


  • Surrealistycznym kontrastem dla trudów życia frontowego był świąteczny wyjazd do Francji. Z oddalenia sprawy Ukrainy wydawały się zaledwie widmami.


  • Powrót i ponowny wyjazd na Nowy Rok do miejscowości Pisky przywrócił mnie do rzeczywistości. Kolejne zetknięcie z bezsensowną agresją separatystów wzmocniło we mnie poczucie pozostawania po słusznej stronie konfliktu oraz braterstwo z żołnierzami, walczącymi o Ukrainę.


  • Wspólne przebywanie z nimi to dla mnie coś więcej, niż tylko robienie filmu. Mój chłopak mówi, że niepotrzebnie się angażuję, że igram z ogniem i łamię zasady. Jest w tym zapewne sporo racji, ja jednak nie umiem inaczej. Przekonanie o słuszności celu zmusza mnie do zaangażowania z pełną świadomością konsekwencji i gotowością do zapłacenia każdej, nawet bardzo wysokiej ceny.