Naszym znajomym w Pekinie jest starsza, schorowana kobieta, właścicielka trójkołowej taksówki, przez cały dzień rozwożąca swoich klientów po tym wielkim mieście. Żyje z mężem w skromnym mieszkaniu, w biednej okolicy, ale jak twierdzi „czuje się spełniona”: jest głową rodziny, wychowała udane dzieci, a kilka lat temu partia podarowała jej, inwalidce, motocykl! Opowiadając o swym życiu z nostalgią wraca do dawnych, rewolucyjnych czasów, kiedy pieniądze nie miały takiej władzy nad ludźmi jak dzisiaj. My zaś oglądamy Pekin z czasów politycznego i gospodarczego przełomu. Zmiana warty na Placu Tienanmen dokonuje się pod wielkim portretem Mao, ale tłum obserwujący tę uroczystość przypomina raczej beztroskich turystów, fotografujących egzotyczny relikt przeszłości. Na lekcji wychowania obywatelskiego uczniowie dyskutują nad wyborem najlepszej filozofii politycznej – spierają się o różnice między konfucjanizmem, buddyzmem i taoizmem. Z drugiej strony, w naszym spacerze przez miasto natykamy się na grupę przechodniów z entuzjazmem śpiewającą pieśni z czasów komunizmu wojennego. Śpiewają o krwawej rozprawie z wrogami rewolucji, stojąc pod wielkim gmachem komercyjnego banku… Tych paradoksów jest w filmie więcej i tworzą one ciekawy, migotliwy obraz, daleki od jednoznaczności.