Kiszyniów od świtu do zmierzchu
Życie w Kiszyniowie to nie bajka. Filmowy portret stolicy Mołdawii niesie ze sobą obrazy, które są tego potwierdzeniem. Oglądamy morderczą harówkę robotników w niesamowitym wnętrzu fabryki cegieł ukrytym pod ziemią w zboczu góry, śledzimy codzienną krzątaninę sprzedawczyni, która w sklepie, jak na posterunku, pojawia się już bladym świtem. Mieszkańcy Kiszyniowa są zaradni: jeśli nie mogą inaczej, zakładają małe biznesy w swoich mieszkaniach. Wchodzimy do takiego zakładu fryzjerskiego w bloku. Nieco ironiczny wydźwięk w tym kontekście zyskuje scena degustacji wina, podczas której przyszli koneserzy goszcząc się w luksusowej restauracji poznają tajniki receptorów smakowych, i uczą się rozpoznawać właściwe kolory i zapachy trunku stanowiącego naturalne bogactwo Mołdawii i jej znak rozpoznawczy. Największą siłą tego filmu są jednak wypowiedzi bohaterów. Z nich dowiadujemy się konkretnych informacji o zarobkach, warunkach pracy, służbie zdrowia, bezrobociu, polityce i emigracji. Te zdania padające w rozmowach, brzmiące naturalnie i bez dziennikarskich intencji stają się źródłem konkretnej wiedzy o życiu mieszkańców Kiszyniowa, przypominają, że prawdziwy dokument żywi się okruchami realności.